— I jakichże-to liter ducha szukałeś pan na twarzach naszych? — spytała.
— Takich, któreby z moim duchem utworzyły harmonią — odpowiedział pan Lubomir.
Jeszcze więcéj zostałam zdumiona. Wszak i ja pragnęłam dźwięku, któryby z duchem moim harmonią utworzył!
— I znalazłeś pan to, czegoś pragnął? — ciągle wpół żartem pytała gospodyni.
— Pozwól mi pani nie odpowiadać na to pytanie — odrzekł pan Lubomir, ze zwyczajném, apatyczném czy melancholijném, poruszeniem.
— Przeciwnie — zawołała żywa pani Kamilla — żądamy stanowczo, abyś pan odpowiedział na to pytanie.
— Wymagamy tego od pana koniecznie — powtórzyła pani Alina.
— Tak, tak — zawołały inne panie — musisz nam pan powiedziéć, co wyczytałeś na twarzach naszych, obserwując je przez całą godzinę z za etażerki i kosza z wazonami.
Wszystko to było mówione ze śmiechem, ale pan Lubomir nie uśmiechnął się ni razu i twarz jego nie straciła ani na chwilę wyrazu apatyi czy melancholii, jaka ją okrywała. Wstrząsnął tylko głową, dla odrzucenia w tył włosów, co mu spadały prawie na ramiona, powiódł białą ręką po czole i odpowiedział z wolna:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.