Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

wieniem rozmawiać ci ludzie? i dlaczego jeden z nich tak prostuje się hardo i gniewnie wąs targa?
Binia popatrzyła na grupę mężczyzn i odrzekła:
— O ile mi się zdaje, jeden z tych ludzi opowiada innym o wielkich krzywdach, co się kędyś dokonywały na świecie, a ten, o którym mówisz, najmłodszy i najgorętszy ze słuchaczów, wre gniewem i oburzeniem.
— Rozumiem teraz, — rzekłam, — dlaczego mu tak pięknie z postawą, w jakiéj stoi. Nie wyuczył się on jéj przed źwierciadłem i nie używa za narzędzie do sprawienia efektu, ale płynie mu ona z serca, przejętego uczuciem gorącém!
A tam, środkiem ulicy, śpiesznym krokiem postępuje mężczyzna, otulony futrem. Na pochyloném jego czole osiadł namysł głęboki, a za nim biegnie dziecię bose, odarte, drżące od zimna, płaczące.
— Kto-by to był ten człowiek, śpiesznie idący? — pytałam Bini. — I dlaczego to biedne, płaczące dziecię, tak krok w krok postępuje za nim?
Binia spojrzała w kierunku mojéj ręki i rzekła:
— To zapewne lekarz, którego to dziecię prowadzi do choréj matki, lub złożonego w niemocy ojca.
Patrzyłam na człowieka, śpieszącego z pomocą tam, kędy był płacz i niedola, a gdy zniknął mi z oczu, zapuściłam wzrok w głąb’ obszernego podwórza, obok którego bramy przechodziłyśmy zwolna. Tam zobaczyłam dwóch ludzi, którzy na drobne części rozrzy-