wracającego z długiéj podróży, przyjęła z pół dziecinną, naiwną i namiętną siostrzaną czułością, z zupełném przygotowaniem do ujrzenia w nim prawdziwego ideału mężczyzny, brata, opiekuna i obrońcy młodéj siostry.
A cóż dopiéro, gdy z ust jego posłyszała wychodzące zdroje tych słów szlachetnych i podniosłych, które i mnie zachwyciły. Uwierzyła wtedy w brata, jak w świętość, i największą dla niéj radością było mówić o nim z zapałem. Téj radości dostarczałam jéj często, bo po kilka godzin przesiadywałam u niéj sam na sam w jéj ślicznym, podobnym do mego, gabineciku, a rozmowy nasze, jak ziemia około swéj osi, obracały się około imienia Lubomira.
Zosia była śliczném, słodkiém, potulném stworzeniem, miała drobne i delikatne kształty, jasno blond włosy i cerę twarzy przezroczystą, a zadziwiającéj białości. Główną cechę układu jéj wyrazu twarzy stanowiła łagodność i rodzaj dziewiczego, tęsknego rozmarzenia. Ale z za łagodności i słodyczy kiedy niekiedy przebijała się energia, a z za rozmarzenia wyglądała duszyczka młoda, nieśmiała, ale myśląca, ciekawa, pragnąca wszystkiego, co dobre, prawdziwe, idealne. Te rzuty energii, hardo zginające drobne pąsowe usteczka Zosi, te pojawy myśli pojętnéj i ciekawéj, napełniające jéj wielkie, pełne, szafirowe oczy wyrazem zamyślenia lub srebrnemi iskierkami zapału, były niby przebłyskami wewnętrznéj jéj najgłęb-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.