i zdobyć swobodną i, jak ci się dziś zdaje, szczęśliwą pozycyą mężatki...
Zenia zrobiła obrażoną minkę i odwróciła się od Helenki.
— Czy jeszcze się nie oświadczył? — spytałam z kolei Zenię na ucho.
— Jeszcze nie — odpowiedziała — ale to dlatego, że sama nie daję mu przyjść do słowa, a wiesz przecie, jak jest nieśmiałym i niezręcznym. Ale przewiduję lada dzień katastrofę, któréj długo już wstrzymać nie będę mogła.
— I dla czegoż wstrzymywać ją pragniesz? przecie zdecydowana jesteś wyjść za pana Michała, skoro się oświadczy?
— Ot tak jakoś! — odrzekła Zenia z chmurą na czole, machnęła ręką i odeszła w kącik pokoju, gdzie usiadłszy podparła ręką głowę, i siedziała z pół godziny, milcząc, ze wzrokiem w ziemię utkwionym.
— Patrzcie! patrzcie! — wołała, wskazując na nią Helenka — co téż to za cuda miłość dokazuje! Czy poznajecie Zenię? co do mnie, nie poznaję jéj! Ani razu od dwóch godzin, jak jest tu z nami, nie usiadła po swojemu na poręczy fotelu, ani jednéj nie wygłosiła nam tirady z żadnego z francuzkich romansów, a zamiast biegać po pokoju z kąta w kąt, jak to zwykła czynić, siedzi tam z podpartą głową i zasznurowanemi ustami.
— To prawda! — zawołało parę głosów. — Już
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.