dą i niedoświadczoną swą siostrę, choćby kosztem wielkiego jéj cierpienia...
O, jakże trudném do rozczarowania, jak przystępném złudzeniom, jak upartém w raz powziętéj wierze, jest serce młode, czujące w samém sobie niezmierne do dobrego porywy i pragnące z całych sił widziéć na ziemi samę cnotę i wielkość.
W czasie powrotu od mieszkania Zosi do domu, niepojętym dla doświadczeńszych, niż byłam wtedy, ludzi, procesem myśli, zdołałam utrwalić w sobie to przekonanie, że Lubomir odmówił młodemu prawnikowi ręki swojéj siostry, nie przez schlebianie przesądom światowym, nie dlatego, aby miał te przesądy podzielać i im szczęście siostry poświęcać; ale, że inaczéj postąpić nie mógł i nie był powinien, że krok ten podyktowanym mu został przez najszlachetniejsze i najmędrsze w świecie pobudki.
Wszakże rozumowania te nie uspokoiły mię; rozdrażniona i smutna przyjechałam do domu i uprosiłam matkę, aby nie brała mię z sobą na wieczór, na który miałyśmy z nią udać się obie. Matka po pewnym oporze i dopytywaniu się o przyczynę smutku i zmiany, jaką dostrzegła w mojéj twarzy, zgodziła się z mém żądaniem i pojechała na wieczór sama, ja zaś na wszystkie jéj pytania odpowiadałam tylko, że mam silny ból głowy. W istocie bolała mię głowa ale daleko mocniéj czułam ból serca za biedną a tak kochającą Zosię.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.