Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie wyryte na niéj litery lepszych i wyższych pragnień, a zastąpić je samemi arytmetycznemi cyframi, sprowadzonemi do jednego mianownika materyalnego powodzenia. Sama, będąc w twym wieku, marzyłam, duchem wyrywałam się za obręb otaczającéj mię sfery, śniłam o ideale... znalazłam go, ale i utraciłam własną winą... Wszakże ze snów mojéj młodości i z cierpień późniéjszych zostało we mnie coś, co mi mówi, że dobrze czynisz, szukając po świecie nietylko bogactwa i świetności, ale cnoty i prawdy, coś, co przeszkadza mi gniewać się na ciebie za to, że odrzucasz bogactwo i brzmiące imię dlatego, że razem z niemi nie ujrzałaś szlachetności i prawdziwego uczucia!
To rzekłszy, matka moja pocałowała mię w głowę i odeszła. Zostałam sama w pokoju, o przysłoniętych sztorami oknach, słaba, z bolącą głową, z pustką, która nagle utworzyła się w méj piersi.

LIII.

W trzy dni potém siedziałam jeszcze, według zalecenia lekarza, w swoim pokoju, z bólem głowy i mocno zmęczona a wzruszona, bo przed chwilą właśnie opowiedziałam historyą katastrofy zaszłéj ze mną i z panem Lubomirem. Helena, która, siedząc naprzeciw mnie, słuchała uważnie, nie przerywała mi ani jedném słowem, tylko od czasu do czasu uśmiechała się