Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

płaczu. Mówiłaś mi, że i ciebie śmiech porwał, gdy zobaczyłaś owę sławną scenę w przedpokoju; to źle! strzeż się podobnego śmiechu, bo mogą cię z czasem piersi boléć, jak mnie bolą, nerwy ci się rozstroją i dostaniesz kaszlu, który bardzo źle wróży... No, ale mniejsza oto! o czém-że to ja chciałam mówić? — ciągnęła Helenka po krótkiéj pauzie, w czasie któréj zakaszlała w istocie — a! o panu Lubomirze! Otóż widzisz, znałam ja niejednego już takiego romantycznego młodzieńca, który śpiewał, ba, czasem i pisał, alias gryzmolił ody pochwalne na cześć miłości, prawił o wiekuistém połączeniu się serc dwojga, o kochaniu do grobowéj deski, o chatce w lesie z ukochaną, a obok tego nie pogardził przystojną twarzą pokojówki i recytował przed nią słowo w słowo, tylko w przystępniejszéj nieco formie, to w garderobie, co téj ukochanéj swojéj prawił w salonie.
I takich jeszcze zdarzyło mi się widziéć, którzy, przesiedziawszy kilka lat w Paryżu i nasłuchawszy się tu i owdzie tego i owego, szerokie mówili kazania o równości wszystkich ludzi pomiędzy sobą, głośno powstawali przeciwko przesądom tego świata, oświadczali, że są rycerzami, gotowymi w każdéj chwili skruszyć kopię z każdym, kto-by się jeszcze przesądów tych miał trzymać, ale gdy nadeszła sposobność wprowadzenia w czyn tych wszystkich pięknie wygłaszanych frazesów... traf! rycerz przemienił się w barana, i ze spuszczonym łbem biegł za swym stadem i beczał,