— A obowiązki? — powtórzyła za nią Helenka.
Zenia znowu przycisnęła uszy rękoma.
— I znowu te wielkie wyrazy! — zawołała. — I kiedyż dacie mi już święty z niemi pokój? Serce? wielka mi rzecz! Jeżeli chcecie wiedziéć, to teraz nic a nic nie czuję, że mam w sobie to niespokojne narzędzie kochania...
— A jak poczujesz, że je masz, a będzie już po ślubie? — zapytała Emilka.
— Alors nous verrons! — z komiczną powagą odrzekła Zenia.
To rzekłszy, pożegnała się ze mną i z Helenką, i pociągnęła z sobą siostrę, mówiąc, że mają jeszcze do zrobienia przed obiadem kilka sprawunków. Wkrótce po nich i Helenka mię opuściła.
Gdy zostałam sama, długo myślałam o Zeni i jéj dziwném dla mnie usposobieniu. Dotąd wyraz „narzeczona” przedstawiał mi zawsze dziewicę, całą przejętą głębokiém a świętém wzruszeniem, więcéj zamyśloną, niż wesołą, z trwogą i nadzieją zarazem marzącą o téj nieznanéj przyszłości, odsłaniającéj przed nią rożek swéj tajemniczéj zasłony, nie mogącą ani na dzień jeden bez bólu rozstać się z wybranym swego serca. Tak wyobrażałam sobie zwykle narzeczoną. I otóż ujrzałam dziewicę, która przed dwoma dniami tém mianem się przyoblokła, i jakże ujrzałam ją różną od narzeczonéj, co się zjawiła w méj wyobraźni! Pośród aksamitów, koronek i szalów, mających
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/196
Ta strona została uwierzytelniona.