Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

składać pyszną wyprawę, fruwała ona lekko, jak motyl, serca nie czując w piersi, do przyszłości mówiąc lekkomyślnie: Alors nous verrons!
Narzeczony jéj, o kilkadziesiąt mil oddalony, skupował także powozy, konie, liberyą; a pożegnawszy się w tym dniu uroczystym, gdy ona mu powiedziała: będę twoją! zobaczą się dopiéro z sobą aż w wigilią ślubu!... I nie tęskno jéj za nim, i ze śmiechem mówi ona: „a na cóż mi on potrzebny?”
— Nie! — zawołałam w myśli — jabym nie taką była narzeczoną! Jabym z wybranym moim długie, długie spędzać musiała godziny, aby ducha jego tak ściśle, tak ściśle ze swoim zespolić, iżby już byli jak bracia rodzeni. Jabym narzeczonemu memu tyle, tyle rzeczy do opowiedzenia miała i pragnęła-bym słuchać go w cichych minutach zmroku, jak-by mi mówił o wszystkiém, co żyje na niebie i ziemi, o ludzkości ogromnéj, kraju kochanym, czynach i cnotach wielkich, i o sobie, i o tém, jak mię kocha! A jabym pytała jego, jaką będzie ta nasza przyszłość wspólna, ta droga, na którą on mię wprowadzi? Czy na wzór ptaków, co z rozpiętemi skrzydłami kołyszą się pod niebem wysokiém, dusze nasze, nierozłączone z sobą, uniosą się nad poziom pospolitości, górnych wyżyn cnót i czynów dosięgną? Czy serca nasze, pod blaskiem i ciepłem uczucia, wiecznie kwitnąć będą miłością i poezyą, jak kwiaty purpurą i bielą kwitną pod słońca promieniem? I pytała-bym go jeszcze: