Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

mię za taką, nie ominie z lekceważeniem, co najwięcéj z litością? Wszak i Helenka mówi, że tak zwykle bywa na świecie.
Można więc przejść życie całe, nie spotkawszy dusz bratnich, lub rozminąwszy się z niemi na rozstajnych drogach, zapoznając lub będąc zapoznaną.
Więc może kiedy, po latach wielu, z pooraném czołem i przygasłemi oczyma, usiądę, jak babka Ludgarda, przed oknem o widniejącym kawałku nieba, i patrzéć będę, jak w klatce swéj trzepocą ptaszki niewolne, a drżące od niewypłakanéj tęsknoty usta moje wyszepcą nad brzegiem mogiły: postarzałam, życie przebyłam sama jedna, nikt mię nigdy nie kochał!...

LIV.

Karnawał wrzał w całéj sile; rozmaite zabawy, wieczory, teatra, koncerty, obiady i kuligi następowały po sobie nieprzerwanym szeregiem; ale ja nie odzyskałam już uprzedniéj méj wesołości, dziecinnego upojenia i zachwycenia, jakie mię wprzódy tak często ogarniało. Bawiłam się, bo nie wiedziałam, cobym innego czynić mogła, zostając pośród ludzi, którzy także wciąż się bawili. Zresztą, na zabawy te wiodła mię jeszcze matka moja, coraz smutniejsza, z coraz częstszą chmurą na czole, nie mniéj jednak z nadzieją doścignięcia swego celu, to jest: świetnego wydania