Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

mnienia fali”; nikt nie wiedział o tém, w jak przykry i z trudnością dający się naprawić sposób stosunki z nią nasze zostały zerwane, a tylko głoszono ogólnie, że mam babkę bezdzietną i bardzo bogatą, po któréj niewątpliwie otrzymam znaczny spadek. Uchodziłam więc nietylko za piękną i powabną, ale i za bogatą pannę. A cóż dziwnego, że ten ostatni warunek, w połączeniu z piérwszemi, skłonił nawet najsławniejszego w towarzystwie naszém bałamuta, owego pogromcę serc, którego hołdy odebrałam naiwnéj parafiance, Józi, młodego, przystojnego i modnego pana Alexandra, do wyrażenia przed moją matką najgorętszéj o moję rękę prośby. Matka zakomunikowała mi wyrazy pana Alexandra, pytając z pewnym niepokojem: czy i ten jeszcze maryaż odrzucę, jak inne? Prosiłam ją, aby w mojém imieniu odmówiła panu Alexandrowi. Była to znowu sposobność zrobienia dobréj partyi, ale ja jéj przyjąć nie mogłam.
Nie kochałam... nie wierzyłam...
Matka moja nie sprzeciwiała się memu postanowieniu, nie nalegała na mnie ani jedném słowem, tylko, posławszy panu Alexandrowi listowną odmowną odpowiedź, przez kilka dni była bardzo smutną.
Z panem Lubomirem stosunki moje skończyły się w sposób bardzo prosty. Kilka razy usłyszawszy w przedpokoju naszym, fatalne dla wszystkich konkurentów téj ziemi, wyrazy: „Panie nie przyjmują” starał się jeszcze przybliżyć do mnie w towarzystwach.