Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

tyczniejszą i mniéj pospolitą, niż w zwykłém codzienném ubraniu. Nie uwierzycie, jak lubię marzyć o tém, że, gdy ubrana w powłóczystą aksamitną suknią, z białym kwiatem niedbale wpiętym we włosy, wejdę do salonu, blada, jeśli to ze mną może być kiedykolwiek, smutna trochę, zamyślona, wszyscy ujrzą we mnie żyjący portret jednéj z tych zajmujących, idealnych, tajemniczych heroin romansów.
— Otóż i wyjeżdżają na scenę heroiny romansów! — zawołała ze śmiechem Emilka.
— Tak — z komicznym zapałem odparła Zenia — chcę być podobną do któréjkolwiek z tych heroin, chcę zaciekawiać, interesować, sprawiać effekt, cierpiéć, tęsknić, ale marzyć i widziéć kogoś, kto-by cierpiał także, umierał z miłości dla mnie.
— Wzdychał do twego serca, zawieszonego na promieniu księżyca — wtrąciłam.
— Tak — potwierdziła Zenia — ażeby wzdychał do mego serca, zawieszonego na promieniu księżyca, karmił je westchnieniami, ideałami, poezyą...
— Zeniu! Zeniu! — przerwała Emilka, wskazując siostrze spojrzeniem krawca, który słuchał całéj rozmowy z szeroko otwartémi oczyma. Zenia spostrzegła się, ochłonęła i umilkła, a w téj saméj chwili otworzyły się drzwi i pokój napełnił się całym batalionem kupców, rękawiczników, szewców, szwaczek i magazynierek.
Uciekłam i nieprędko już potém odwiedziłam