— Nie na długo może — przerwała, śmiejąc się, jedna z panien.
— Dlaczego? — spytała Emilka.
— Bo może i sama wkrótce za mąż wyjdziesz?
Emilka obojętnie wzruszyła ramionami i odpowiedziała krótko:
— Nie sądzę, aby to prędko miało nastąpić.
— A ja myślę — zawołała któraś z towarzyszek — że z wesela Zeni wiele innych wyniknie wesel. Takie mnóztwo osób z różnych stron się zjechało, tyle nieznanych dotąd sobie ludzi pozna się i zbliży do siebie przy téj zręczności, że jestem pewna, iż z tego wszystkiego niejeden wyniknie maryaż.
— To prawda — zabrała głos Zenia — pomiędzy jutrzejszymi naszymi gośćmi znajdzie się wielu panów, mało dotąd nam znanych. Między innymi pokaże się także śród nas gwiazda męzkiego rodzaju i piérwszéj na firmamencie naszym wielkości, gwiazda tajemnicza, która, lubo bardzo blizko nas świeci, i to nie byle jakiém światłem urodzenia i majątku, mało widzialną bywa nam zwykle; gwiazda...
— Zeniu! — zawołała jedna z towarzyszek — porzuć te przenośnie, a mów wyraźnie: kto to taki ta twoja gwiazda?
— Niestety! nie była, nie jest i nie będzie ona moją! — z komicznym wyrazem odparła Zenia, która z właściwą sobie ruchliwością charakteru odzyskała w mgnieniu oka zwykłą swą wesołość i gadatliwość.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.