raz słyszałam rozmawiające o hrabim Witoldzie osoby. Słowa, jakie o nim wymówił wówczas proboszcz i pan Rudolf, pamiętałam tak dokładnie, jakbym je wczoraj dopiéro słyszała.
Nie wiem, jaką-by na tę tyradę moję była odpowiedź młodych mych towarzyszek, bo rozmowa przerwaną została wniesieniem przez lokajów cukrów, konfitur i tym podobnych przysmaków.
Gdy wszystkie bukieciki z mirtu były już powiązane, a młode żeńskie grono, powstawszy od stołu, połączyło się w oddzielne grupy i przechadzało się po salonach, Emilka wzięła mię pod rękę i pociągnęła we framugę okna, z dala od wszystkich obecnych.
— Mam do opowiedzenia ci pewne wielce ciekawe rzeczy, o których dowiedziałam się dzisiaj — rzekła półgłosem. — Musisz mi tylko dać słowo, że dochowasz tajemnicy.
Ostatnie wyrazy były koniecznym wstępem, rozpoczynającym zwykle zobopólne zwierzenia się młodych towarzyszek; przyrzekłam tajemnicę i słuchałam z ciekawością.
— Wyobraź sobie — mówiła Emilka najciszéj, jak tylko mogła, — mimowoli zupełnie wysłuchałam między Henrykiem i narzeczonym Zeni rozmowę, która dała mi wiele do myślenia i zmartwiła mnie, a razem pocieszyła. Dziś przed południem jeszcze, siedziałam w swoim pokoju w rannym negliżu, i choć Zenia oddawna mię napędzała, abym ubrała się i po-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.