Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

bo orszak ślubny, złożony z kilkudziesięciu osób już się był zebrał.
Tu siedziało grono poważnych kobiet; tam liczne koło mężczyzn, ubranych w czarne fraki i śnieżne krawaty, gwarzyło półgłosem; tam znowu pstrzyły się różno-farbne suknie drużek, przyjaciółek, z biciem serca i wzruszeniem na twarzy wyglądających wejścia panny młodéj, którą dopiéro strojono do ślubu. W białéj sukni, zdobnéj w kwiaty i koronki, w wianeczku z drobnych róż, włożonym na włosy długiemi lokami opływające ramiona, w pięknym naszyjniku z pereł na szyi, stałam pomiędzy towarzyszkami, zdjęta niewysłowioném wzruszeniem. Piérwszy to raz w życiu znajdowałam się obecna przy poważnéj, przenikającéj uroczystości ślubnéj. Wszyscy rozmawiali półgłosem i częste rzucali spojrzenia na drzwi, wiodące do pokoju panny młodéj; chwilami dochodził z ulicy odgłos niecierpliwego rżenia koni u licznych, stojących przed bramą, powozów; od czasu do czasu także lokaj, ubrany w czarny frak ze srebrnemi ozdobami, stawał na progu salonu i wymówieniem jakiego imienia oznajmywał przybycie nowego gościa.
— Zdaje mi się, że nikogo już nie brakuje — rzekła do mnie z cicha Emilka — na wieczornéj zabawie daleko więcéj będzie osób, ale do asystencyi ślubnéj mama zaprosiła albo tylko najbliższych krewnych i znajomych, albo osoby, o których sądziła, że uświetnią orszak swą obecnością... — Zaledwie Emilka