Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

gnienia serc i porywy umysłów naszych do jednego, wspólnego wiodły nas ideału?
Znowu przeczucie jakieś tajemnicze i niewyraźne podniosło przede mną różek zasłony, przyszłość mą kryjącéj, i radością zastukało do serca.
Podniesionym i uroczystym głosem kapłan wymówił ostatnie słowa obrzędu, na chórze wyborna muzyka zabrzmiała radośnym hymnem veni creator, a lud rozstąpił się znowu, robiąc drogę dla przejścia świetnemu orszakowi.
Gwiazdy iskrzyły się złocisto na ciemném sklepieniu zimowego nieba, śnieg skrzypiał pod licznemi tłoczącemi go stopami, gdy przed wrota kościelne zatoczyła się śliczna, kosztowna, cała oblana światłem licznych latarni i błyszcząca od bronzów kareta. Do niéj wsiedli państwo młodzi, a para pysznych rosłych siwków, rżąc i krzesząc iskry kopytami, porwała ich z miejsca, przy ogólném uwielbieniu zgromadzonych widzów. Co za powóz! co za konie! jaka liberya! — szeptano w tłumie.
Pan młody bardzo bogaty być musi! szczęśliwa panna młoda! A jaki orszak weselny! ile tu karet! patrzcie: sześć, ośm, dziesięć!! a drugie tyle koczów! Wspaniałe wesele! szczęśliwi państwo młodzi! — Śród tych i tym podobnych szeptów wsiedliśmy wszyscy do powozów, które z ogłuszającym turkotem kół i oślepiającym migotaniem latarni ruszyły w ulicę.
W salonach oświetlonych rzęsiście grzmiała już