Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

zatapiał mię swą szumiącą falą... Hrabia Witold nie probował nawet przebijać téj żyjącéj zapory i cofnął się do przyległego salonu.
Na widok ten doświadczyłam takiego uczucia, jak gdybym nagle została oblaną zdrojem zimnéj wody. Serce zamarło we mnie, niezmierny żal mię ogarnął.
Ale w téj chwili orkiestra zahuczała kadrylem, bal zawrzał na nowo, a na balu precz z głębokiémi wzruszeniami! precz z rozwagami smutnemi! Trzeba tańczyć, trzeba bawić się, trzeba słuchać komplementów i odpłacać je dowcipnemi frazesami, w których jest wszystko, prócz dowcipu i sensu; trzeba uważnie tańczyć kadryla, aby każdy krok był dystyngowany i przyzwoity; trzeba strzedz się zamyślenia, bo ono daje powód do komentarzy; trzeba miéć usta uśmiechnięte, bo inaczéj osądzą cię, żeś dumna, albo domyślą się, żeś zakochana!
Bawiłam się, tańczyłam, słuchałam komplementów, odpowiadałam na nie dowcipami, przechadzałam się w kadrylu z dystynkcyą i gracyą, uśmiechałam się, znajdywano mię piękną i bardziéj zachwycającą, niż kiedy.
W mazurowéj figurze postawiono na środku salonu krzesło, a ja zasiadłam na niém, jak królowa, otoczona poddanymi: kilkunastu młodych mężczyzn stało wkoło mnie, ze spojrzeniami w moję twarz utkwionemi, z uśmiechami na ustach, oczekując, aż podrzucę w górę szmatkę batystu, którą trzymałam