w ręku. Szczęśliwy, kto ją pochwyci! z tym tańczyć miałam!
Długo czekali. Na progu salonu stał hrabia Witold i patrzył na mnie, ale już nie tém spojrzeniem, co wprzódy, tylko jakiémś smutném, zawiedzioném, takiém, jakiém spogląda człowiek, co sądził, że ma w ręku dyament, a zobaczył, iż to było szkiełko farbowane.
Ze ściśniętém sercem podrzuciłam w górę chusteczkę. Pochwycił ją pogromca serc, pan Alexander, i z tryumfującém spojrzeniem podał mi rękę.
Kiedy w mazurze pobiegłam około drzwi, wiodących do sąsiodniego salonu, spojrzenie hrabiego Witolda prześlizgnęło się po mojéj twarzy i postaci, takie obojętne, tak spokojne, jakiém bywa spojrzenie człowieka, co, myślą przebywając gdzieśindziéj, machinalnie ściga lot fruwającego w pobliżu motyla.
Dokończyłam mazura ze łzami, które kryłam pod powieką, a które mi paliły źrenice. Doświadczałam takiego uczucia, jakbym utraciła szczęście, którego promienne widzenie na mgnienie oka zajaśniało przede mną.
O mój Boże! czyliż ludzie uwierzą w to, że młoda, piękna, ogólnie uwielbiana panna, tańczyć może mazura z tłumem bolących myśli, tłoczącym się do jéj uwieńczonego kwiatami czoła, z sercem zamierającém z żalu pod stanikiem z atłasu i koronek?
I więcéj już ani razu nie zoczyłam hrabiego
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.