mną, jako żal gorzki i ciężki wyrzut. Jednego człowieka spotkałam śród ludzi tłumu, w którego oczach był spokój i prawda, na którego czole leżała zacność, którego życie i czyny czcili nawet ci, co od podobnych sami byli dalecy, i ten mną pogardził, i ten spojrzał na mnie takiém spojrzeniem, jakiém ktoś zamyślony spogląda na lalkę, którą bawią się dzieci.
Więc kim-że byłam? Więc na jakąż drogę weszłam?
Więc jakąż uczynił mię ten świat, w którego objęcia rzucałam się z takiém upojeniem, z takim szałem, z taką radością? Więc czém-że nareszcie był ten świat, co wygląda tak pięknie, co tak błyszczy, tak migoce zmiennością barw, tak śpiewa głosami syren, a tak brzydko, tak smutnie z młodéj dziewicy, o niewinnéj jak biała karta duszy, o myśli pragnącéj wszystkiego, co dobre i wielkie, urabia lalkę, motyla, cacko, niezdolne przykuć do siebie oczu myślącego człowieka, niegodne jego uczucia, jego serdecznego pociągu, uścisku jego dłoni uczciwéj i pracowitéj?
Więc czémże jest ten świat, co z czoła dziewicy ściera wszelki ślad powagi i podniosłości poetycznego serca, co w oczach jéj gasi blask, z którego-by ludzie gorącą wyczytali duszę, co na usta jéj kładzie zalotne uśmiechy, od których uciekają zacni i poważni, i strojąc ją w połyski, odziera z promieni, po których poznają się czyste duchy?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.