Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

że nie jesteś w istocie tém, czém się być wydajesz, to jest: motylem i lalką? Porachuj dni swoje od tego piérwszego, w którym wstąpiłaś w świat dla ciebie nowy i pomyśl, co czyniłaś od każdego wschodu do zachodu słońca, od każdego południa do każdéj północy? Na czém ci czas ten schodził? jak ci godziny płynęły? Czy choćby jednę łzę otarłaś z cudzego oka? czy choćby jednemu bliźniemu podałaś rękę pomocną? czy choć do jednego przemówiłaś słowem pociechy i chrześcijnńskiéj miłości, która jest moralną jałmużną? Może przybyła ci do głowy myśl jaka wzniosła, zdobyta w godzinie pracy i rozmyślań? Może wezbrało ci kiedy serce jakiém szerokiém, piękném uczuciem, co-by nie ciebie samę miało na celu, ale tysiące braci, na jednéj z tobą ziemi żyjących, cierpiących? Może, walcząc z sobą i ludźmi, z trudem obalając przeszkody, pięknym jakim postępkiem albo ciężką jaką pracą, zbliżyłaś się choć na krok jeden do tego Boga, co króluje nad gwiazdami, a którego myśli wielkiéj uczy się ojciec twój przez całe pracowite i zacne swe życie? Nie. Ty nic z tego nie zdobyłaś. Ty dnie serca przeżyte liczysz na suknie, w które się stroiłaś na bale, śród których świetniałaś, na walce, które przetańczyłaś, na zalotne uśmiechy, któremi wodziłaś za sobą rój próżniaków i głupców, na samolubne, puste marzenia, któremi kołysałaś swoję głowę, siedząc przed źwierciadłem i patrząc, jak ci służebna piętrzyła i uplatała włosy nad dymami próżności omgloném