Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.


LVII.

Od dnia wesela Zeni rozpoczęło się dla mnie to życie bezbarwne, denerwujące ciało i ducha, jakie wiodą zwykle młode, światowe panny, odarte ze złudzeń, zawiedzione w swych nadziejach, zmęczone zabawami, które straciły dla nich urok nowości, rozczarowane.
Suknie i biżuterye przestały mię bawić, bom się niemi przesyciła; komplementa mężczyzn i hołdy ich przestały mię radować, bo nie wierzyłam w ich szczerość i nie miałam ani szacunku, ani sympatyi dla tych, co mię niemi osypywali; piękne salony mojéj matki i śliczny mój gabinet blado-różowy, z rozkoszną alkową w głębi, straciły dla mnie powab’, bo oczy moje, przywykłszy do ich piękności i bogactwa, niczém się już nie zachwycały, a pamięć przynosiła wspomnienie ciężkich chwil, jakie śród nich przebyłam, i owéj mary ruiny i nędzy blizkiéj, która ukazywała się mnie w każdym kątku pysznego mieszkania w postaci nagiéj, drżącéj istoty, z któréj opadała złocista szata zczerniałemi od rdzy i łez łachmanami.
Co ranek, budząc się, patrzyłam na dzień, który się zaczynał bez nadziei ni zapału, bez radości ni porywu. Słuchałam, jak zegar wygłaszał godziny, z obojętnością osoby, która niczego nie spodziewa się i niczego nie oczekuje, niekiedy z niecierpliwością,