Marzyłam, miałam nadzieję, że szczęście to obok mnie znajdziesz, że w moim domu, pod moim dachem wybierzesz sobie dozgonnego towarzysza, że cię sama do ołtarza ślubnego powiodę, a potém, że blizko mnie pozostaniesz już na zawsze.
Inaczéj się stało; nadzieje i marzenia moje w niwecz się obróciły.
Na ludziach, którzy ci się podobali, zawiodłaś się, innych odrzuciłaś sama. Nie poczytuję ci tego jednak za winę, ale téż widzę, że w świecie, w którym żyję, a zatém w którym i ty ze mną żyć-byś musiała, zawsze zawodziła-byś się tylko lub odrzucała. Zresztą, jestem matką i mam przenikliwość macierzyńskiego serca. Widzę twój smutek, twoje zniechęcenie; rozumiem zwątpienia, jakich doświadczasz; spostrzegam nawet, że zdrowie twoje chwiać się zaczyna. Martwi mię to, boli i przekonywa zarazem, że tobie trzeba innego sposobu życia, niż ten, który ja dla ciebie za najlepszy miałam, że potrzebujesz tego, czego ci ja dać nie mogę...
Wymawiając ostatnie wyrazy, opuściła głowę na piersi, jak pod ciężarem smutku i wstydu zarazem. Poniosłam do ust jéj rękę i, milcząc, ucałowałam ją gorąco. Dotknęła ustami mego czoła i mówiła daléj cichszym, niż wprzódy, głosem:
— Każdy na świecie człowiek, moja droga, prędzéj czy późniéj ponieść musi pokutę za grzeszne marnowanie dni swoich, za niezrozumienie zadań,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.