— Nic mię to nie obchodzi — odpowiedziałam.
— Zapewne — odrzekła Helenka — a jednak wierzaj mi, że obrażony konkurent jest bardzo niebezpieczném zwierzęciem.
Wszystko to przyszło mi na pamięć po raz piérwszy dopiéro wtedy, gdy matka moja opowiedziała mi o szlachetném względem niéj znalezieniu się pana Henryka.
Niepodobna mi było pogodzić tego wszystkiego. Krzywdził rodzone siostry, a pomocną rękę podawał osobie obcéj; nienawidził mnie, a wyświadczał ważną usługę mojéj matce!
Wszakże fakt stał tam jako świadectwo tego ostatniego: pan Henryk, pomimo obrazy i niechęci ku mnie, uwalniał moję matkę od mnóztwa kłopotów, może stanowczo ratował ją od majątkowéj ruiny, dając jéj czas na urządzenie się z interesami i wyszukanie dla siebie środków znacznéj wypłaty!
Po kilku jeszcze chwilach rozmowy o panu Henryku i majątkowych sprawach, matka moja powstała, i całując mię w czoło, z czułością rzekła:
— Tak, Wacławo, jestem zupełnie zdecydowana na rozstanie się z tobą. Widzę w tém twoje dobro i zresztą czuję, że i dla ojca masz także obowiązki. Szanuj go zawsze i kochaj całém sercem, jest to człowiek...
Tu głos mojéj matki zadrżał, spuściła powieki i chwilę milczała.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/278
Ta strona została uwierzytelniona.