Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

nie mojéj matki, duma może obojga, która w niczém ustąpić nie chciała, rozłączyły ich. Ale matka moja kochała mego ojca, kocha go dotąd jeszcze, to widoczne, z żalem spogląda za siebie i pragnęła-by wrócić na to miejsce słoneczne, które dobrowolnie opuściła kiedyś, w chwili szału i uniesienia. A ojciec? i on pewno kochał moję matkę, i jemu ciężyć musi samotne życie, brak domowego ciepła i ogniska; dla czegożby więc wrócić do siebie nie mieli teraz, gdy wiele już lat przeszło po dawnych wzajemnych urazach, gdy oboje doszli do połowy życia i z żalem oglądają się za tém, co utracili? A ja, jedyne ich dziecię, tak bardzo przez oboje kochane, czy nie powinnam stanąć pośród nich, jako pobudka i zachęta do pojednania? Czy nie powinnam od jednego z nich do drugiego przenieść oliwnéj gałązki zgody i pokoju?

LVIII.

Wszystko przygotowane już było do dalekiéj podróży, jaką odbyć miałam, a Binia, mająca mi towarzyszyć, krzątała się jeszcze około ostatnich pakunków, gdy pewnego ranku przyniesiono mi z poczty list. Na kopercie poznałam pismo Franusia.
Otworzyłam list kuzyna. Poczciwy Franuś obszernie opisywał mi zimę, jaką przepędził w Rodowie. „Szuflady — pisał — ciemniejszemi wydają się jeszcze niż wprzódy; tętna zegarów rozlegają się śród nich