Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

salonu spostrzegłem, że pani Rudolfowa nagle urwała rozmowę swą z babką, i byłem pewny, że mówiła o twojéj matce, albo o tobie; a że czyniła to w niekorzystny dla was sposób, poznałem ztąd, że na policzkach babki Hortensyi leżały czerwone plamki, jakie ma zawsze, gdy jest nieprzyjemnie wzruszoną, a zęby pani Rudolfowéj błyszczały bielą śród jéj śniadéj twarzy, w szerszym niż kiedykolwiek ukazywane uśmiechu. Niedawno także babka Ludgarda, układając w koszyczek swoje włóczkowe kwadraty, wspomniała głośno, że jeden z nich pomagałaś jéj robić. Głos babki Ludgardy, gdy wymawiała twe imię, był cichy i smutny, i nie wiem dlaczego spojrzała przy tém na mnie, czując może, że ja jeden z obecnych imię to wspominam zawsze z tęsknotą i przywiązaniem. Ale babka Hortensya spojrzała na siostrę, jak to ona umié, surowo i twardo. „Prosiłam cię, Ludgardo — rzekła sucho i ozięble — abyś nigdy nie wspominała przede mną ani o Wacławie, ani o jéj matce.” Babka Ludgarda chciała coś odpowiedziéć, ale pani Rudolfowa przerwała jéj mowę. „Kochana ciociu Ludgardo — zawołała — dlaczego chcesz martwić najdroższą ciotkę Hortensyą wspominaniem tych niewdzięcznych, lekkomyślnych i nierozumnych istot, które nietylko pogardziły jéj łaską i względami, ale jeszcze za tyle doświadczonych dobrodziejstw odpłacają jéj najczarniejszemi obmowami, wyśmiewając ją i ogadując przed światem?” Tak byłem oburzony tą