Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

ciebie, droga kuzynko. Tyś we mnie wzbudziła piérwsze żywsze uczucie serca, ale wraz z niém, los, któremu tak nędznie uległem, przedstawił się mi w całym swym wstydzie i smutku. Jakież bowiem miałem prawo, choćby jedném słowem, lub spojrzeniem, objawić ci to, co dla ciebie czułem, gdym był tak niedołężny, tak słaby, tak głęboko upokorzony i zawstydzony? O! co ucierpiałem tego dnia, gdy, pamiętasz, piérwszy raz przyjechałaś do Rodowa i zobaczyłaś mię w mojéj roli pokojowego wyżła, przynoszącego paniom swym robótki i podnoszącego im kłębuszki, upadłe pod kanapę! O! co ucierpiałem wtedy, widząc twoje przezroczyste i naiwne, ale już takie dumne i myślące oczy, przywiązane do mnie z zadziwieniem i smutkiem! Przenikałem cię... widziałem, jak nikła w tobie ta młoda życzliwość, którąś była dla mnie powzięła na chwilę, jak wzrok twój zatrzymywał się na mnie coraz zimniéj, coraz krócéj, aż odwrócił się całkiem i spoczął na innym człowieku, tak samo, jak ja, niegodnym ciebie, ale pozornie niezależnym, pozornie hardym, dumnym i świetnym, gdym ja musiał być pokornym, cichym, milczącym i zgnębionym. Kuzynko! wtedy jam do reszty wszedł w samego siebie, do reszty zbrzydziłem sobie to próżniacze, bezcelowe, upokarzające istnienie, jakie dotąd wiodłem, i do reszty zbuntowałem się przeciw niemu. Odtąd, każdy kęs chleba, połknięty w Rodowie, ma dla mnie gorycz piołunu; zazdroszczę ubogiemu i cie-