Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.

, czuję, iż to źle było z méj strony i że cię zawsze kocham. Ale widzisz, od tego czasu, co wiesz... tak mi źle, pusto i chłodno na świecie i tak mi już wszystko jedno... i tak mię nic nie obchodzi... jeden tylko Lubomir i ty, moja droga.. ale i ty odjeżdżasz...
Ściskałam je wszystkie z kolei i obejmowałam wzrokiem pełnym przyjaźni i rozczulenia. Dobre, ukochane, śliczne towarzyszki moje, jakiż los czeka was wszystkie? Jakąż będzie ta przyszłość, która zaczyna dopiéro odsłaniać przed wami różek swéj tajemniczéj zasłony?
Biedne, kochane towarzyszki moje! Kiedy i jak was zobaczę znowu? i jakiemi staniemy się wszystkie, gdy się spotkamy na téj ziemi po wielu upłynionych miesiącach, lub latach może? Czy wszystkie wreszcie spotkamy się z sobą, czy któréjkolwiek z nas na zawsze nie zabierze śmierć, lub straszniejsze od śmierci burze życia?...
Emilka szlochała na dobre, Zenia całowała mnie wpół śmiejąc się przy wzmiankach o Paryżu, wpół płacząc na myśl, że rozstaje się ze mną. W błyszczących oczach Helenki paliły się dwie łzy, jak wielkie brylanty, i staczały się i wysychały prędko na policzkach z chorobliwym rumieńcem. Zosia, od stóp do głowy owinięta w ciemne fałdziste okrycie, w kapelusiku, którego pióro głęboki cień rzucało na jéj blade czoło, stała u progu, gotowa do wyjścia, ale patrzyła jeszcze na mnie, a w zamglonych jéj źrenicach, to