Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

cnego i mądrego musisz miéć ojca... nie wszyscy takimi ojcami bywają...
Wymówił to wszystko, trzymając moje ręce i z wyrazem tkliwości na twarzy; przy ostatnich tylko słowach znowu drgnęły mu w głosie echa burz i żałości.
Uspokoił się i usiedliśmy znowu naprzeciw siebie.
— Wyznam panu — zaczęłam — że nawet nie wiem dobrze, co tu przez długie trzy lata działo się i dzieje teraz. Matka moja pisywała zwykle do mnie listy tak swobodne, tak pełne najlepszych nadziei; ilekroć zamierzyłam powrócić do niéj, nalegała na mnie, rozkazywała niemal, abym pozostała przy ojcu. Parę razy przybywała do miasta, w którém mieszkałam z ojcem i zawsze okazywała mi się spokojną, jeśli nie wesołą, i mówiła mi, że ma wszelką pewność wybrnięcia z kłopotliwego położenia majątkowego... Dziś rozumiem, że było to tylko udanie, że, widząc mię spokojną i szczęśliwą przy ojcu, nie chciała zakłócać mego istnienia... Mój Boże! i dopiéro przed kilku tygodniami, wypadkiem, od kogoś, co, przybywając z téj okolicy, odwiedził mego ojca, dowiedziałam się, iż uchodzi za zupełnie zrujnowaną i wkrótce nawet będzie zmuszoną opuścić dom własny, oddając go kredytorom...
— Jednemu kredytorowi — wtrącił pan Rudolf.
— Dziś rozmawiałam z matką wprawdzie godzin parę, ale tak była wzruszoną mojém niespodzianém przybyciem, tak słabą, że obawiałam się nawet zacze-