Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

miał do przeżycia i patrzył już tylko w ziemię, czekając, rychło się w niéj grób dla niego otworzy.
Teraz zdawało się, że, mimo wysileń, nie mógł zamknąć w sobie tego, co się w nim działo; mówił wiele, ubolewał, i widoczném było, że jakaś nić tajemna wiązała los mojéj matki z tą przeszłością jego, któréj wspomnienie drżało i huczało mu w piersi głosem sumienia, a może niewymarłych jeszcze żalów.
Podniósł głowę i zapytał:
— Gdzie jest matka pani?
Odpowiedziałam, że, wzruszona powitaniem i rozmową ze mną, udała się przed godziną do swego pokoju, aby spocząć przez chwilę.
— A więc i ja odjadę — rzekł, powstając. — Przyjechałem, aby powitać panią i dowiedziéć się, czy co nowego tu nie zaszło, i czy mnie do czegokolwiek nie potrzebujecie. Jutro będę tu znowu...
To rzekłszy, uścisnął mi rękę i prędko opuścił salon. Po odejściu jego dopiéro przypomniałam sobie, że nie zapytałam go o Rozalią, ani o resztę rodziny. Jakkolwiek jednak interesował mię los kuzynki, o któréj oddawna nic nie wiedziałam, nie mogłam w owéj chwili odwrócić na długo myśli od katastrofy, która wisiała nad głową méj matki.
Wypadek zrządził, że siedziałam w tym samym pokoju, w którym przed czterema laty pan Henryk oświadczył się o moję rękę. Krosienka nawet, w których wyszywałam naówczas, stały pod oknem, war-