stwą kurzu pokryte. Przypomniałam sobie, jak wyrzekł do mnie wtedy wielkie słowo: „kocham!” i jak w ustach jego słowo to wydało mi się podobném do skrzeczenia żaby nad stawem, i jak potém przekładał mojéj matce, że dobrze-by było, gdy-by jéj pastwiska połączyły się w jednę całość z jego pszennemi gruntami, jéj lasy z jego spławną rzeką... Uśmiechnęłam się na to przypomnienie, ale na sercu ciężko mi było. Przed oczyma memi stanęły wszystkie uciechy i smutki, rojenia i zawody téj piérwszéj młodzieńczéj epoki mego życia. Wywołane wpływem miejsca, w jakiém się znalazłam, w pamięci mojéj powstały postacie: Agenora, Lubomira, Emilki, Zeni, Helenki i Zosi... A śród nich najwyraźniejsze i najpiękniejszym oblane blaskiem zamigotało jeszcze wspomnienie jedno; pragnęłam zatrzymać się nad niém, popatrzéć na nie, ale poczułam, że serce zaczyna mi oblewać się rzewnością, łza biegnie pod powieką...
Zamknęłam oczy, aby to świadectwo rozrzewnienia zmusić, iżby do źródła swego wróciło i próżném marzeniem nie rozmiękczało mi serca... Wiedziałam już wtedy z doświadczenia i potém przekonałam się wielekroć na sobie i innych, że z mnóztwa szybkich i rozmaitych wrażeń często wyłącza się jedno, posiadające w sobie dziwną moc życia i trwania, i wtedy, gdy wszystkie inne z upływem czasu bledną i nikną, ono żyje w nas, trwa i promienieje przy każdém na nie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.