a jednak lekki smutek ozwał się we mnie przy wspomnieniu piérwszych rojeń i radości życia...
Takim był piérwszy mój dzień, po powtórném przybyciu mojém do domu matki. Rozpoczynał-że on dla mnie szczęśliwszą, czy mniéj szczęśliwą drogę, niż ta, którą przebyłam kiedyś? Przyszłość pokazać miała.
Piérwszém mojém zajęciem po powrocie do matki, było przyprowadzenie jéj domu do jakiego takiego porządku i ładu. Wszystko tam zostawało w niewymowném zamieszaniu i bezrządzie. Matka moja ani wyobrażenia nie miała o gospodarstwie i sposobach zarządzania niém. Nieliczni domownicy, którzy pozostali przy niéj po rozproszeniu się licznéj dawnéj służby, korzystali na wyścigi z osiągniętego wszechwładztwa nad domem, i marnowali, lub zabierali dla siebie pozostałe resztki jéj dobra. Tak samo dziać się musiało i przed kilku laty, ale jam wtedy tego nie widziała.
Teraz więc zakrzątnęłyśmy się obie z Binią około gospodarstwa, porządkowałyśmy spiżarnią i komody, pisałyśmy rejestra i dzwoniłyśmy kluczami po całym domu. Dźwięk ten, łącząc się z wesołą naszą gawędką, wyprowadzał dom ze stanu głuchéj martwoty, w jakim go znalazłam, i spędzał chmury, które na