jéj hardość, bo po raz piérwszy posłyszałam cicho wypływający z jéj ust wyraz:
— O jakże się boję!...
Zadrżałam w głębi. Śmiała, ale niedoświadczona, we wszystkich zwątpieniach i obawach własnych nie przewidziałam tego, co teraz stawało przede mną. Nie przewidziałam trwogi méj matki. W mgnieniu oka objęłam cały ogrom trudności, jakich doświadczę w przełamywaniu tego jéj poczucia. Przebiegłam myślą przeszłość méj matki, świetną, ustrojoną, bawiącą się, zbierającą hołdy, przebytą śród ścian ozdobnych salonów, na wygodnych fotelach aksamitem obitych, w powozach zaprzężonych rączemi końmi, w próżniactwie, bawiącém się marzeniami i balami; przeszłość, która nie miała w sobie ani jednéj minuty mogącéj przygotować ją do twardéj doli ubóztwa; przeszłość, co ją wychuchała, rozpieściła, rozmarzyła, co nadwerężyła hart jéj wrodzony, zaćmiła czystość piérwotną jéj duszy — i pojęłam, że przeszłości takiéj nikt nie ponosi bezkarnie. Odrzucić ją i wykroić z życia trudno; wobec zmiany losu, przeszłość ta przyczepia się do człowieka, który ją ma za sobą, ujmuje go w kleszcze zgryzot i żalów i ciało jego rzuca na pastwę męczarniom, a ducha miażdży pod ciężarem niepowrotnych wspomnień. Pojęłam, że ubogiemu łatwiéj jest zostać na zawsze ubogim, niż bogaczowi zestąpić z pozłacanych szczytów na twardy grunt biedy i pracy. I zlękłam się dla mojéj matki smutnego przeznaczenia
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.