w targ z obowiązkiem; miałam prawo rozrządzać własną dolą i osobą, i odważnie, a nawet z rodzajem radości przystępować do walki z losem; ale nie powinnam była zaniedbywać nic, coby mogło choć w oddaloném prawdopodobieństwie przedstawiać dla mojéj matki środek ratowania jéj od niedostatku, trudów, trosk i, gorszego nad to wszystko, żalu za przeszłością, a gorszéj jeszcze nad żal ten, bojaźni o przyszłość...
Postanowienie moje było silnie powzięte, a jednak przez całą noc oka zamknąć do snu nie mogłam, i często bardzo, dla uspokojenia się i wzmocnienia, przesuwać musiałam przed wyobraźnią spokojną postać mego ojca i tę, tak błogą i płodną dla mnie w owoce porę, jaką u boku jego przebyłam.
Nazajutrz z łatwością przyszło mi pod wymyślonym pretextem ukryć przed moją matką prawdziwy cel méj podróży. Nie chciałam zaś wyznać przed nią prawdy dlatego, aby bardziéj jeszcze nie zakłócać jéj spokoju i, w razie niepowodzenia, nie wzbudzać w niéj nowych żalów i goryczy. Przed południem wsiadłam do kabryoletu, zaprzężonego jedyną parą pięknych koni, jaka matce jeszcze została, i za bramą powiedziałam furmanowi, aby mię wiózł do Rodowa.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.