Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

Cztery jednostajne kanapy ze swemi jednostajnemi stolikami, fotelami i lampami, stoły na czterech jednostajnych dywanach. W górze dwa ogromne żyrandole rozpuszczały szerokie ramiona, obwieszone kryształowemi wiszadłami, wybornie naśladującemi długie sople lodowe. Nad oknami złocone jastrzębie trzymały w dziobach i szponach firanki z ciężkiego aksamitu, cięższą jeszcze złotą frędzlą pooszywane i gęstą draperyą przysłaniające okna więcéj niż do połowy. Pomimo, że było to zaledwie w parę godzin po południu, półzmrok napełniał salon i z razu wydało mi się, że nie było tam nikogo. Lokaj, który mię był wprowadził, odszedł, a ja, będąc pewną, że się znajduję sama, postąpiłam na środek salonu, aby wybrać sobie miejsce najstosowniejsze do oczekiwania. Na jednym ze stolików zobaczyłam srebrny koszyczek, pełen bawełny setnego numeru, wkoło niego leżał stos kółeczek, gzygzaczków i gwiazdeczek; widocznie babka Hortensya siedziała przed chwilą w tém miejscu i robiła frywolitki. Tuż obok stał nizki taburecik, na którym leżała porzucona batystowa chustka z pysznie wychaftowaną cyfrą pani Rudolfowéj. Widocznie więc ta pani o dwóch rzędach białych zębów siedziała przed chwilą u nóg babki Hortensyi. Musiała czytać jéj na głos, bo przed taburecikiem na stole zobaczyłam roztwartą książkę. Rzuciłam na nią okiem: było to Naśladowanie Chrystusa. Tak, babka moja była nabożną i przy-