Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

powieki, długie rzęsy zadrgały na policzkach ruchomemi cieniami i, nie patrząc na mnie, zaczęła mówić:
— Nie spodziewałaś się znaléźć mnie tutaj, Wacławo? Nie prawdaż, że się tego nie spodziewałaś? A widzisz! lepszą jestem, niż ci się zdaje, i zamieszkałam w Rodowie, aby osłodzić i rozweselać ostatnie lata babki Hortensyi. Wzniosłego dopełniłam postępku, nie prawdaż, śliczna kuzynko?
Gdy wymawiała te słowa, mnie się wydało jakobym była jeszcze siedemnastoletnią dzieweczką, napół ze zdziwieniem napół z obawą słuchającą tego głosu, pełnego gorzkich sarkazmów, narzuconych obsłonką pokornéj słodyczy.
— Wszelki postępek — spokojnie odpowiedziałam — wzniosły jest albo nizki, nie tyle według celu, do jakiego zmierza, jak według źródła, które mu byt nadało.
Rozalia zaśmiała się po cichu, usiadła na fotelu, ręką wskazała mi miejsce naprzeciw siebie, a szczególny uśmiech ust jéj nie opuszczał. Gdy usiadłam, popatrzyła na mnie kilka sekund i ozwała się tym samym, co piérwéj, głosem:
— Widzę, miła kuzynko, że, spędziwszy trzy lata z uczonym swym ojcem, nabrałaś umysłowéj skłonności do analizy, spekulacyi, dochodzenia przyczyn i skutków, celów i źródeł, że, słowem, w ślicznéj swéj główce umieściłaś alembik, przez który przepuszczasz sprawy tego świata, tak prawie, jak lokaj nasz filtru-