do siebie. Ale żywo wysunęła dłoń z mego uścisku i odsunęła się ode mnie.
— O! proszę cię, kuzynko — zawołała ze zwykłym sobie cichym chychotem — nie myśl tylko litować się nade mną! Jesteśmy tak niepodobne do siebie... Przed kilku laty nazywałam cię kryształowém dzieckiem, teraz wyglądasz na posąg z białego marmuru, obdarzony wewnątrz punktualną, jak zegarek, maszyneryą. Co do mnie, nie przestałam być biedną dziewczyną, ulepioną z prostéj gliny, ożywionéj bardzo niesforną krwią, a niesforniejszym jeszcze duchem, i tak, jak uwielbiałam niegdyś twoję kryształową przezroczystość, tak teraz chylę czoło w podziwie przed posągowemi kształtami marmuru, z jakiego wydajesz się być wykutą. Ale, koniec końców, nic wspólnego z sobą nie mamy. Ty jesteś poważna, spokojna, uczona, marzysz pewnie o wielkich cnotach, wzniosłych celach, myślisz o czystéj, rozsądnéj, uprawnionéj przez Kościoł i świat miłości, a ja? ja jestem szalona dziewczyna, która w zaraniu życia swego jeszcze rzuciła całe serce swe na burzliwą falę jednego nieszczęśliwego uczucia, a uczucie to, które-by może nikczemném było, gdyby nie było wzniosłém, zmiażdżyło mię, rozszarpało, wwiodło na Bóg wié jakie drogi, przyprowadziło nakonicc do stóp babki Hortensyi i kazało mi podnosić dla niéj kłębuszki z pod kanapy, dlatego, aby kiedyś jéj pieniądz podniósł z upadku i nieszczęścia mnie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/053
Ta strona została uwierzytelniona.