przeniknęłaś mię; gdybym nie była szlachetną w gruncie, była-bym spokojniejszą, i kto wié, czybym już dotąd nie doścignęła mego celu. W spojrzeniu i geście Rozalii wyczytałam tę odpowiedź, jaką myśl jéj dawała słowom moim, ale nie wymówiła jéj ustami. Owszem, cofnęła mi po chwili swą rękę, zaśmiała się i rzekła:
— Kiedy mówiłam, śliczna kuzynko, że u boku mądrego ojca twego, który, podobno ze skalpelem i mikroskopem ma do czynienia, nauczyłaś się tych samych narzędzi używać do misternego przyglądania się duszom ludzkim, nie myliłam się...
— Nie myliłaś się — przerwałam z uśmiechem — tylko, że zamiast skalpelu i mikroskopu, używam do przypatrywania się ludziom miłości, jaką mam dla nich...
Zaśmiała się głośniéj jeszcze i zimniéj, niż wprzódy.
— Miłości! — zawołała — o! przyznaj piękna, mądra i cnotliwa kuzynko, że to, co cię skłania do tak misternego rozpatrywania się w mojém wnętrzu, jest nie miłością, ale ciekawością! Jesteś zapewne ciekawą wiedziéć, jak to tam w piersi biednéj grzesznéj kobiety odbywa się wrzący i szumiący proces walk i namiętności, ty, w któréj pierś natura wstawiła zegarek o regularnie ruszających się kółkach i sprężynach! A może pragniesz także obok swéj własnéj światłości postawić cień cudzy, i miéć wysoką
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.