Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

łam na umysł babki Hortensyi? Zmiłuj się, kochanie! nie miéj tak fałszywych uprzedzeń. Niech mi Bóg będzie świadkiem! przysięgam na szczęście moich dzieci, że robiłam wszystko, co mogłam, aby skłonić babkę Hortensyą do pojednania z twą matką, a dziś do zobaczenia się z tobą. Jestem tu ciągłym a gorliwym adwokatem waszym; rano i w wieczór modlę się do Boga, aby raczył zmiękczyć dla was serce babki, i nawet na tę intencyą zakupiłam śpiewaną mszę przed cudownym obrazem w Rodowskim kościele.
Zatrzymałam się i patrzyłam na nią takiém okiem, jakiém nieraz w ogrodzie przyglądałam się ślizkiéj, miękkiéj, zielonkowatéj jaszczurce, która, pełzając śród traw, zdawała się je całować, a tymczasem rzucała na nie jadowitą swą ślinę.
— Pani — ozwałam się, gdy skończyła — mogła-byś wybornie pozwolić sobie zadowolenia, jakie przynosi szczerość. Nie jestem ani łatwowierną, ani rozgniewaną, ale mocno się brzydzę obłudą, gorszą, wedle mnie, sto razy od występku, któremu służyć ma za osłonę.
Powiedziałam to zupełnie spokojnie i zimno, to téż pani Rudolfowa zmieszała się i opuściła słodko i pokornie złożone dotąd ręce. Chciała jednak mówić coś jeszcze, lecz przerwałam oświadczeniem, iż pragnęła-bym widziéć się z babką Ludgardą.
Z jednakim zawsze uśmiechem i niezmierni