Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

exekwować zaczął: dwa termina sprzedaży publicznéj majątku minęły, a trzeci i ostateczny przyjść miał za dwa miesiące. Kilka więc jeszcze tygodni pozostawało nam do przebycia w domu, z którego potém miałyśmy wyjechać, prawdopodobnie aby doń nigdy nie wrócić.
W szarych dniach suchéj, lecz pochmurnéj jesieni, obok krzątaniny po domu, przez którą pragnęłam z pomocą Bini utworzyć w koło méj matki jaki taki ład i dostatek, jako tako zakryć przed nią dziury i łaty codziennego życia i naprawić pogardliwe niedbalstwo reszty domowników, jedyną rozrywką moją była konna przejażdżka.
Wprawdzie pięknego mego wierzchowca, na którym tyle jeździłam dawniéj, nie znalazłam już w stajniach mojéj matki, lecz w kilka dni po bytności mojéj w Rodowie, służąca, wchodząc z rana do mego pokoju, oznajmiła, że masztalerz Rodowski, z rozkazu panny Rozalii, przyprowadził dla mnie wierzchowca i już odjechał, nie pozostawiwszy żadnego pisma ani ustnego zlecenia od osoby, która go przysłała. Nie zdziwiłam się wcale, a tylko mimowoli przypomniałam sobie bukiet nieśmiertelników, zdobiący pokój biednéj babki Ludgardy. I pomyślałam, że Rozalia posiadała dziwny ustrój moralny i była jedną z najgłębszych, znanych mi, istot. Kazałam przyprowadzić przed ganek nowo przywiedzionego wierzchowca i poznałam w nim szlachetnéj krwi rumaka, na któ-