Powiedziałam mu kilka słów, płynących z samego serca, które mu szczerze sprzyjało, i weszliśmy do środka domu.
W przedpokoju zatrzymałam się zachwycona: przede mną stała prześliczna dziewczyna, smukła, kształtna, hoża, biała jak lilia i różowa jak karmin, z czarnémi oczyma, napół spuszczonemi w zmieszaniu, z półuśmiechem, odkrywającym z za warg wiśniowych dwa rzędy, białych jak kość słoniowa, ząbków. Istna wiosna ze wszystkiemi powabami piérwszego rozkwitu.
Poznałam w niéj młodszą siostrę Rozalii, Madzię, którą widziałam przed kilku laty, piętnastoletnią dzieweczkę. Podobna była do siostry starszéj bardzo, tylko wszystko, co było u tamtéj sfałdowane, zgniecione, wykrzywione i zepsute, u téj zostawało jeszcze w całéj prześlicznéj wiosennéj świeżości, nietknięte życiem. Miała przytém białą płéć, drobne usta i wszystkie rysy bardzo łagodnie i harmonijnie zakreślone, co odejmowało jéj wszelkie podobieństwo z matką, śniadą, szerokoustną, o malutkim zadartym nosku, a zbyt wystającéj spiczastéj bródce.
Nieśmiałą i spłonioną przyciągnęłam do siebie, i ucałowałam w alabastrowe czoło i oba, brzoskwiniowym puszkiem okryte, policzki.
Ona odpłaciła mi bojaźliwym pocałunkiem, w którym jednak drgało ciepło wewnętrzne, i patrzyła na
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.