Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

rządném utrzymaniem, ani brudnego i dziurawego adamaszku na sprzętach, ani, słowem, całego tego pretensyonalnego przybrania, w którém z za śmiesznego przedrzeźniania minionego bogactwa widniały na każdym kroku ślady obecnéj mierności, oszpeconéj jeszcze kurzawą nieporządku. Teraz w bawialnym pokoju pana Rudolfa i Madzi nie znać było ani wielkiéj zamożności, ani téż niedostatku. Posadzka, sprzęty, obicie na ścianach, proste były i niekosztowne, ale nowe, czyste i całe. Białe firanki u okien i mnóztwo zielonych roślin, rosnących w glinianych wazonach, a gdzieniegdzie wykwitających ponsowym, lub błękitnym kwiatkiem, nadawały temu pokojowi świeżą i wesołą postać. Przez drzwi otwarte widać było jadalny pokój, ostawiony wkoło prostemi krzesłami, i pomiędzy zielenią u okien parę zawieszonych klatek, w których kanarki i szczygły świergotały naprzemian. Na kominku, w bawialnym pokoju, leżał gotowy do zapalenia stos suchych drewek. Madzia przyklękła przed kominkiem, i rozpalając żywy ogień, odwracała się do mnie co chwila i opowiadała, że codziennie, od czasu wyjazdu matki, ojczulek jéj siada tu o téj porze przed ogniem, a ona z braciszkiem i siostrzyczką czytają, uczą się, lub gwarzą obok niego. Potém powstała z klęczek, z twarzą silnie zarumienioną od rozdmuchywania płomienia, przysunęła przed ogień dwa fotele, dla mnie i dla ojca, i wybiegła z pokoju, aby, jak mówiła, przyprowa-