Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

mysły wysnuwałam z widoku, jaki przedstawiał, ale obok mnie jechał ktoś, kto mi o właścicielu jego wiele i długo opowiadał. Dowiedziałam się mnóztwa szczegółów o piérwszéj młodości i obecném życiu hrabiego Witolda, o jego zamiłowaniach, pracach, głównych zasadach życia, o trudnościach nawet, jakie spotkał nieraz i przełamywał siłą woli, o wielkich sprawach, które go zatrzymywały z dala od rodzinnéj ziemi. Pan Rudolf z widoczną przyjemnością opowiadał mi o tém wszystkiém, a w każdém słowie jego przebijało się niezmierne przywiązanie do człowieka, o którym mówił. Ja słuchałam i milczałam, a tylko przed oczyma méj wyobraźni wysoko w górze rozpalało się słońce światłe, aż po za krańce widnokręgu rozpuszczające snopy swych promieni... Myślałam, że widzę zawieszoną pod niebem jednę z tych dusz wybranych, które przyświecają ciemnéj ziemi, jak rzadko rozsiane, lecz szeroko rozpalone, pochodnie...

IX.

Od wyjazdu pana Rudolfa do W. upłynęło kilka dni, podczas których matka moja ożywiona była najpiękniejszemi nadziejami. Oczy jéj rozpogodziły się, fałdy na czole stały się mniéj głębokiemi. Marzyła, że będzie mogła pozostać pod rodzinnym dachem, pomiędzy temi ścianami, śród których tyle miłych i świetnych dni przeżyła. Zgadzam się, — mówiła