tak, jak osobę, którą po raz piérwszy w życiu spotykał. W czasie piérwszych frazesów, niemal urzędownie rozpoczynających zwykle rozmowy pomiędzy osobami, które się dopiéro poznają, z prawdziwém zajęciem przypatrywałam się panu N. Musiał miéć nie wiele więcéj, jak lat trzydzieści, i był bardzo przystojnym mężczyzną; wysoka i pełna godności postać, szerokie otwarte czoło, podłużnie wykrojone, pełne wyrazu oczy, i cienkie, inteligencyą nacechowane usta, tworzyły całość, bardzo przyjemnie uderzającą oko. Nie mniéj jednak było w powierzchowności téj coś, co nadwerężało jéj harmonią, nie w przykry bynajmniéj, ale uderzający sposób. Z razu nie mogłam zmiarkować, coby to było, ale po kilku chwilach i zamienionych z panem Władysławem frazesach, w tonie mowy jego, w wyrazie spojrzenia, w ruchu warg i sposobie noszenia głowy, postrzegłam mnogie odcienia pewnéj, niedającéj się dobrze określić słowami, ale widocznie pragnącéj uwidomić się i graniczącéj prawie z pogardliwością, dumy. Ten rys powierzchowności młodego prawnika łagodzony był prawdziwie światowém, grzeczném i umiejętném obejściem się, nie mniéj jednak stanowił niby ostrą wypukłość na tle piękném i równém. Przytém, o ile mogłam sobie przypomniéć, zdawało mi się, że przed kilku laty pan Władysław nie posiadał téj ujemnéj wybitności, wszakże nie byłam tego pewną, bom go mało wtedy widywała, a do tego nie posiadałam była
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.