gdzie pani mówiłaś... nie w świątyni i aktach w niéj spełnionych...
— Gdzież więc? — spytałam, powodowana ciekawością dojścia do głębi myśli oryginalnego człowieka.
Uśmiechnął się żartobliwie i odparł podniesionym głosem:
— W lepszym świecie! — ale wnet zamyślił się na chwilę i dodał poważnie: — albo, jeśli nie podobają się pani tak abstrakcyjne nadzieje, w pierwotnéj prawdzie człowieczego serca, które mówi mu: w to wierz, a w to nie wierz! to kochaj, a tego nie kochaj!
— A gdzież jest ta prawda i kędy jéj szukać? — spytałam jeszcze.
— Pod stopami przesądów społecznych, które noszą miano jéj ustaw — odpowiedział pan Władysław tym razem bardzo seryo, a piękne brwi jego ściągnęły się jakby pod wpływem dotkliwéj myśli.
Ani przypuszczał zapewne, że był obok niego ktoś, kto, bacznie nań patrząc, odgadywał, iż w téj chwili pomyślał o zdeptanéj przesądami społecznemi prawdzie własnego jego serca.
W podobny sposób mówił o wszystkiém, co tylko odnosiło się do przyjętych przez ogół form sądzenia i postępowania. Gruntem jego rozumowania było, że każdy człowiek we własném wnętrzu posiada z natury daną mu już miarę, wedle któréj wypada mu czuć i czynić, a że wszelkie zboczenie od téj miary
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.