Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

zdań trafnych, zdrowego sądu i poglądów wyższych nad powszedniość. Wszystko razem objawiało bogatego ducha, skaleczonego z niejednéj może strony. Byłam pewna, że ulubiony Zosi nie zupełnie takim być musiał; ależ i ona czy była dziś taką, jak piérwéj? Zapoznana, zraniona prawda serca, leżała na dnie ich obojga; kto wié, czy długo tak miała leżéć wrzącą w milczeniu?
Tego wieczoru nie było już mowy o interesach, a gdy w końcu pan Rudolf i prawnik opuścili nas, aby udać się do przeznaczonych sobie pokoi, spytałam mojéj matki: jak się jéj ten ostatni podobał? Powiedziała mi, że spostrzega w nim wielki grunt uczciwości i rozumu, ale że zarazem nie podoba się jéj niezależność jego zdania, posunięta do pogardzenia tém, co stało się prawem społeczeństw, i że, pomimo wytwornego jego układu i niezmiernéj, na każdym kroku objawiającéj się, dumy, a nawet w skutek téj dumy, uwyraźnia się w nim widocznie ludowe jego pochodzenie.
Ostatnie to zdanie mojéj matki było zupełnie słuszném. Zawodem swoim zmuszony do ciągłego ocierania się o ludzi dumnych, stał się jeszcze dumniejszym od nich. Doświadczając nieraz téj grzecznéj pogardy, którą w dobrych towarzystwach tak misternie wytwornym chłodem ubierać umieją, zasłonił się od niéj zdwojoną pogardliwością, aż przyszedł cios jeden, który do reszty z właściwéj drogi strącił