się do pana Henryka S. w celu traktowania z nim o naszych interesach. Matka moja zrobiła uwagę, iż prawnik nasz niezupełnie stosownie wybrał tak ranną porę do swojéj, choćby interesem spowodowanéj, wizyty, i że dziwi się, iż człowiek, zdający się tak wybornie znać zwyczaje światowe, mógł się w podobny sposób z niemi rozminąć. Nic na to nie odpowiedziałam mojéj matce, ale sama bynajmniéj nie podzielałam jéj zdziwienia. W tak wczesnym wyjeździe pana Władysława do domu Zofii widziałam niepohamowany popęd na nowo rozbudzonéj namiętności. Dopóki jéj nie widział, to, co zwał prawdą swego serca, leżało na dnie jego istoty, drzemiąc i milcząc. Zobaczył ją, i znowu jak najprędzéj zobaczyć zapragnął. Dla dogodzenia więc temu pragnieniu, rozerwał drobną światową formułkę. Spytałam siebie w myśli: czy téż w podobny sposób targnie się i na ważniejsze, a nawet nie próżne już treści formy świata?... I przypomniałam sobie słowa, które przed kilku dniami wyrzekł był do pana Rudolfa:
„Wybuchy zgubnych namiętności, to najczęściéj fermentacya długo zapoznanéj prawdy serca.” Z całéj duszy pożałowałam tych dwojga młodych i pięknych ludzi, którzy-by mogli być tak szczęśliwi, gdyby... I szczególnym zwrotem wyobraźni zobaczyłam Zosię, tak, jak ją widziałam kiedyś na weselu Zeni. Niema, bierna, przygnębiona, stała pomiędzy opiekunami swymi i bratem, a każden z nich głaskał
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.