dlatego, że były takiemi. Powzięłam téż prawdziwą dla niego wdzięczność, widząc, jak, z niezmierną delikatnością serca i wytwornością umysłu, omijał w rozmowie swéj wszelki przedmiot, który-by choć najmniejszy miał związek z położeniem mojéj matki i uczuciami, jakich doświadczać musiała.
Pan Rudolf, zaraz prawie, od chwili wejścia mojéj matki, usiadł w najbardziéj zacienionéj stronie pokoju i milczał. Widziałam tylko w zmroku opartą na dłoni i zachmurzoną twarz jego. Ani razu nie spostrzegłam, aby podniósł spuszczone powieki, i wyglądał jak człowiek, mocno przygnębiony wewnętrzném upokorzeniem i zgryzotą...
Mocowanie się z samą sobą nie musiało jednak z łatwością przychodzić mojéj matce, bo po godzinie rozmowy powstała z miejsca swego bardzo blada, i mówiąc, że czuje potrzebę spoczynku, oświadczyła gościom swoim życzenie dobréj nocy.
Pan Władysław po raz piérwszy schylił się przed nią nizko i ze czcią prawie pocałował jéj rękę. Więc czoło jego, które zwykł był z tak hardą i zbyteczną nawet nosić dumą, chętnie pochylało się przed kobietą, obciążoną podwójném nieszczęściem: własnéj winy i sprowadzonéj nią niedoli!
I takiego-to człowieka odepchnięto od kobiety, która go kochała, aby zamiast niego ofiarować jéj... świetną partyą! „Vous êtes peuple, Monsieur, et
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.