zajęty był przez pana domu, drugi przez panią. Pokoje Emilki znajdowały się na wyższém piętrze, i przechodził czasem długi szereg dni, w których te trzy osoby, pod jednym żyjące dachem, nie widywały się z sobą wcale, jadając nawet osobno i nie dowiadując się wzajem o siebie. Gospodarz domu bywał wtedy zajęty ciągłemi rachunkami i rozmowami z najrozmaitszego rodzaju ludźmi, jacy wciąż przybywali do niego; o Zofii nikt nie wiedział, co robiła w czasie tych długich samotnych dni, spędzanych w mrocznych i zamkniętych pokojach, a słyszano ją tylko nieraz grającą całemi godzinami na fortepianie, albo przechodzącą wzdłuż i wszerz największy z salonów, jednostajnym i równym krokiem. Co do Emilki, ta umierała ze smutku i znudzenia, bo teraz, jak i dawniéj, nie umiała zapełnić sobie czasu, wlekącego się dla niéj z powolnością, któréj nie pomagało naturalnie osamotnienie, w jakiém żyła. Zosia nie była dla niéj złą, ale téż i nie była dobrą. Grzeczna, ale obojętna, zdawała się nieraz zapominać o jéj obecności w domu, i bardzo troskliwie dbając o jéj materyalne potrzeby, nigdy żadnego cieplejszego nie okazywała jéj uczucia. Wszelka przyjaźń i zażyłość, jaka istniała pomiędzy niemi, gdy obie były młodemi pannami, zniknęła zupełnie od dnia zaręczyn Zosi z bratem Emilki. Zosia cofnęła ją piérwsza i odtąd była już dla siostry mężowskiéj takim samym, jak dla wszystkich, posągiem, skrytym,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.