cał mowę do gospodarza domu, a przytém patrzył na niego niemal groźnie. Pan Henryk skierował ku niemu szkła szafirowe i odpowiedział:
— Nie mam nic przeciwko temu, chociaż bynajmniéj nie przewiduję, co będzie przedmiotem naszéj z panem rozmowy. Domyślam się zresztą, że pragniesz pan towarzyszyć pannie Wacławie i dopomagać jéj, w razie zawiłych kwestyi, bo tak piękna i młoda dama potrzebuje zawsze opiekuna, lub kuratora...
Przy ostatnich wyrazach sprobował uśmiechnąć się żartobliwie i z galanteryą, lecz zdołał tylko dokonać ustami brzydkiego grymasu.
Potém przeszliśmy znowu długi szereg pokoi, oszkloną galeryą, oddzielającą apartament Zosi od mieszkania jéj męża, i weszliśmy do dosyć obszernego i dobrze oświetlonego pokoju, z zakurzoną posadzką, zakurzonemi sprzętami, z mnóztwem zakurzonych półek przy ścianach, dźwigających mnóztwo szaro oprawnych ksiąg, z przypieczętowanemi do nich sznurami, i papierów, na których z dala dojrzéć już można było długie szeregi cyfr. W głębi, na sofie, siedział porządnie ubrany Izraelita, z długą, siwą brodą, i trzymał przed oczyma gęsto zapisany arkusz stemplowanego papieru. Poznałam w nim człowieka, który nawiedzał niekiedy moję matkę, w czasie jéj pobytu ze mną w mieście, i po którego nawiedzinach miewała ona zazwyczaj migrenę. Pan Hen-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.