Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

żyć. Natura nie zbyt szczodrą naprawdę pokazała się dla mnie.
Do zaciekania się w naukowych księgach nie mam najmniejszych zdolności; odwagi fizycznéj, niezbędnéj rycerskiemu zawodowi, pozbawiony jestem zupełnie; ulubieńcem kobiet nigdy nie byłem i nie dziwię się temu bynajmniéj, ile razy patrzę w zwierciadło. Być zaś niczém, nie zgadza się bynajmniéj z moją wrodzoną czcią dla potęgi, którą zresztą podzielam ze wszystkimi prawie mymi bliźnimi...
Umilkł znowu na moment, jeszcze wyżéj podniósł głowę i kończył rzecz swą temi słowy:
— Był w okolicy téj pewien człowiek, jednego prawie ze mną wieku, ale wcale do mnie niepodobny. O ile ja byłem blady i niewyraźny, o tyle on był świetny i wybitny. Imię i nazwisko posiadał brzmiące i niepospolite, błyszczał powierzchownością, dowcipem, śmiałością, hojném rozrzucaniem wkoło swego mienia, dobrym gustem i światową dystynkcyą. Bywał w Paryżu, uczył się śpiewać we Włoszech, grał na wiolonczeli jak aniołowie, polował nawet na wy w Egipcie i zabijał Beduinów w Algeryi. Kobiety szalały za nim. Ja przesuwałem się obok niego, jak cień niewyraźny; on podobny był do bożka, ja do glisty. To téż patrzył na mnie często, jak bożek na glistę, a jeśli nie okazywał mi wyraźnie, że ma mnie za wielce liche stworzenie, to tylko, że z prawa urodzenia mego zaliczałem się do przyzwoitego to-